Internet – z jego dobrodziejstw korzystamy niemalże wszędzie. W domu, w pracy, w szkole, w podróży, na zakupach, w kawiarniach i w restauracjach. Obecność Internetu w naszym życiu to już „oczywista oczywistość”, co niestety często wiąże się z bagatelizowaniem zagrożeń, które czyhają na nas w sieci.
Technologia w służbie bezpieczeństwa
Najważniejszy w ochronie przed niebezpieczeństwami Internetu jest zdrowy rozsądek, ale zanim zaczniemy zdroworozsądkowo korzystać z Internetu, powinniśmy zainstalować na naszym komputerze program antywirusowy. Najlepiej z ochroną spyware (przeciw oprogramowaniu szpiegującemu) i adware (przeciw oprogramowaniu reklamowemu). Regularnie aktualizujący bazę wirusów i automatycznie wykrywający próby ingerencji w nasz system program antywirusowy to bowiem skuteczna broń w walce z internetowymi oszustami i gwarancja naszego bezpieczeństwa.
Jeżeli uporamy się już z programami antywirusowymi i zaporami sieciowy możemy powoli uruchamiać już przeglądarkę internetową… o ile odpowiednio ją przygotujemy. Przeglądarki regularnie zapisują w historii przeglądania informacje o odwiedzonych przez nas stronach oraz, o ile wyrazimy na to zgodę, nasze hasła i loginy. To z pewnością wygodne „opcje”, ale jednocześnie bardzo, ale to bardzo niebezpieczne. Zapisując w pamięci przeglądarki tak istotne dane ryzykujemy wiele, choćby umożliwienie niepowołanym osobom dostępu do naszych prywatnych kont. Pamiętajmy więc o regularnym czyszczeniu historii, a zanim klikniemy w przycisk „Zapamiętaj hasło i login” zastanówmy się, czy warto ryzykować.
Prawo do prywatności gwarancją bezpieczeństwa
Na nasze internetowe bezpieczeństwo w dużym stopniu wpływa również właściwy poziom prywatności, szczególnie w mediach społecznościowych. Zdarza nam się, jako użytkownikom Internetu, zapomnieć o tym, że to, co raz umieścimy w Internecie, z dużym prawdopodobieństwem zostanie tam na zawsze i… może trafić w niepowołane ręce. Podawanie naszych danych osobowych, naszej lokalizacji czy nawet chwalenie się dobrami materialnymi bądź planami wakacyjnymi to pole do popisu dla wszelkiej maści oszustów i hochsztaplerów.
Co więcej, nawet prywatna rozmowa na komunikatorze internetowym czy korespondencja e-mailowa nie zawsze jest tak prywatna, jak nam się wydaje i nigdy nie powinniśmy dzielić się danymi osobistymi czy skanami bądź zdjęciami dokumentów, nawet jeżeli rozmawiamy z kimś zaufanym.
A jeżeli o zaufaniu mowa – pracownicy instytucji państwowych czy finansowych, a także osoby pracujące w sklepach nie mają prawa prosić nas o przesyłanie mailowo naszych haseł, loginów czy danych z dowodu osobistego. Gdy o to poproszą, powinna zapalić nam się w głowach czerwona lampka ostrzegawcza… z wielkim napisem „UWAGA! MAM DO CZYNIENIA Z OSZUSTEM”.
Nie taki smartfon bezpieczny, jak się wydaje!
Według raportu POLSKA.JEST.MOBI w 2017 roku Polacy korzystali ze smartfonów średnio przez 2 godziny i osiemnaście minut dziennie. Twórcy raportu przewidują, że już niedługo więcej czasu będziemy spędzać z telefonami komórkowymi w dłoniach, niż przed ekranami komputerów osobistych[1]. Właśnie dlatego, warto zwrócić szczególną uwagę na zasady bezpiecznego korzystania z Internetu za pomocą smartfonów.
Użytkując urządzenia mobilne, takie jak telefony komórkowe czy tablety, musimy przede wszystkim zadbać o odpowiedni program antywirusowy, który nie tylko będzie chronił nas w czasie rzeczywistym, ale również „wyczyści” nasz smartfon z zainstalowanego już wcześniej złośliwego oprogramowania.
Ściągając aplikacje internetowe i oprogramowanie powinniśmy korzystać tylko i wyłącznie z bezpiecznych źródeł – najlepiej z oficjalnych sklepów – Apple App Store czy Google Play. Oczywiście, nie możemy tracić czujności nawet jeżeli jesteśmy pewni w 100%, że aplikacja czy oprogramowanie pochodzi ze sprawdzonego źródła. Przed zainstalowaniem zawsze warto sprawdzić regulamin i zdecydować, jakich uprawnień chcemy aplikacji czy programowi udzielić.
Nie powinniśmy również zbyt ufnie podchodzić do publicznych Wi-Fi i łączyć się z nimi bez potrzeby. Często dochodzi bowiem do tworzenia fałszywych sieci, które tylko z nazwy przypominają sieci hotelowe czy kawiarniane, a tak naprawdę dają niepowołanym osobom niemalże nieograniczony dostęp do naszych urządzeń mobilnych.